Przeglądam stare teksty z Kabaretu…
-Lecznica?
-Taaak
-Panie doktorze, kotu z nosa leci i nie chce jeść. Co mu może być?
-Kot jest chory
-To wiem, doktorze. Żal mi zwierzaka nie chcę jego krzywdy, co mam robić?
-Leczyć!
-A czym?
-Najlepiej lekarstwami.
-Pan sobie żartuje, a naprawdę jest taki kochany i przywiązany.
-Matko Przenajświętsza! Przywiązany?! Przecież się kota nie wiąże! Teraz już wiem, dlaczego jest chory! Do budy go przywiązaliście?
-A tam! Do córki jest przywiązany! Wierzy pan, że z nią do szkoły chodzi?
-Pewnie, że wierzę. Jeśli jest do niej przywiązany, to musi z nią iść. Chyba, że przywiązany byłby gumą, wtedy mógłby zostać w domu… Ale nie gumą do majtek, bo taka specjalnie mocno się nie rozciąga. Chociaż… jeśli zbyt daleko nie mieszkacie od szkoły, to dłuższa guma do majtek też mogłaby być.
– Doktorze, niech pan poważnie powie, co zrobić z tym kotem? Mogłabym z nim przyjść do pana?
– No dobrze, niech pani przyniesie tego kota. Tylko nich pani albo przyjdzie z córką, do której jest przywiązany, albo gumę odetnie, bo jeśli pęknie po drodze to kota szlag trafi, a kiedy ja dostanę w paluchy, to za siebie nie ręczę!