Zaznacz stronę

W ubiegłym roku zacząłem pisać takie opowiadanie:

„…Sama tego wymyśliła, nie! Chociaż wszyscy uważają, że czarownice są mądre, to jednak z wynalazkami niewiele mają do czynienia. Większość wyczytują z tajemnych ksiąg, czerpią umiejętności z podpatrywania innych, ale najwięcej pożytku mają z podszeptów diabła. Tu można by się spierać, czy jest z tego faktyczny pożytek, bo najczęściej czarownice robią wszystko, żeby komuś zaszkodzić. Powiedzmy otwarcie, że nie chodzi o pożytek w ogólności, lecz udogodnienie sobie zdziałania niegodziwości.
Ten przepis otrzymała od diabła, on z kolei twierdził, że ukradł go jakiemuś znamienitemu magowi w Czechach. Tamten natomiast przywiózł receptę z Egiptu, udoskonalił i dostosował do tutejszych potrzeb. Modyfikacja czeskiego czarodzieja polegała na tym, iż w procesie tajemnych przemian potrzebna była gromnica wyrwana z ręki umierającego człowieka…”

I nic! Ile ja takich zacząłem pisać! Może czas najwyższy zabrać się za uformowanie sensownego zbioru o utopcach, czarownicach, strzygach i innych śląskich postaciach ze świata fantazji?