Zadałeś duszy bezdomność
Pod niebem przyjaznym podobno,
Po mieście się błąka jak niechciany pies
Wącha śmietniki, latarnie,
Unika kopniaki niezdarnie,
Czasem iskrę rzuci poprzez kraty rzęs…
Wychodzi to beznadziejnie. Zaplątałem się w myślach, forma się drze na strzępy, ogólnie jest do niczego.