Zaznacz stronę

Zachciało mi się szukać w dawnych tekstach o utopcach. Kiedyś napisałem to:

Narodziny w Rybnej
(fragment)
Wiosna miała się ku końcowi. Z wieczoru na wieczór odchodziła wraz z opasłymi kłębami pary unoszącej się nad mokradłami, z opadającym kwieciem w sadach i pierwszymi wylęgami wszędobylskich jaskółek. Księżyc początkowo, niczym otwarte wrota niebios, chcące niemym okrzykiem wyłuskać lunatyka z pościeli, przemieniał się w serdeczny uśmiech. Na koniec stał się cieniutki i delikatny jak niewinny pocałunek lata w czoło nieba, ot tak- na powitanie.
O zachodzie słońce zawisło nad Kopaniną, wymieniło kilka uwag z księżycem, coś mu wskazywało wielopalczastą dłonią promieni przecedzonych przez gęstwinę zieleni. Potem odśpiewało Anioł Pański do rytmu dzwonu z parafialnego kościoła w Tarnowicach. Tu- do Rybnej dolatywał jego głos, jak ledwie słyszalne brzmienie pszczoły umęczonej dniem ciężkiej harówki lub jak murmurando kołysanki dla dziecka, którego powieki wiszą na granicy snu i jawy.
W poprzek podmokłej łąki szedł Heniek do swoich stawów. Od kilu dni, o zmroku ktoś podobno wałęsa się po groblach. Złodziej jakiś, a może szkodnik chcący złośliwie poniszczyć mnichy? Tylko kto chciałby jego krzywdy? Tego Heniek nie wiedział, ale mało to jest wśród ludzi nienawiści? Mało zazdrości, że się komuś darzy? Myśląc sobie to i owo doszedł nad wodę. Żaby rechotały. Plotkowały o swoich płazich problemach, może zmawiały się na jakieś schadzki? Nagle monotonię wieczornych dźwięków zakłócił szelest w nadbrzeżnej wierzbie. Patrzy Heniek, a tu jakby spod ziemi pokazała się postać.
Niewysoka, przysadzista, na krótkich nogach, ociekająca wodą.

Muszę napisać zbiorek o demonach śląskich!!!