Zaznacz stronę

W drzwiach gabinetu stanął młodzieniec.
– Dzień dobry ja przyniosłem…
– No ciekawe, co mi tu pan przyniósł w takim pięknym pudełku? – zapytał pan doktor.
– Kurczaka przyniosłem.
– Już widzę, w jakim on jest stanie, że go pan przyniósł w pudełku.
– W dobrym stanie, tak mi się wydaje
– O wydaje się panu, że w dobrym stanie, czyli jak wygląda, jaki ma feler?
– Nic nie robi, leży, a felerów nie ma żadnych.
– Leży sobie? To pewnie jest już zimny!
– Nie, nie! Nie jest zimny, cieplutki jest!
– Skąd pan wie?
– Wiem, bo go przed chwilą do pudełka wkładałem.
– A mierzył pan temperaturę!
– Żeby mierzyć, to nie, ale ma tak z 60 stopni.
– Ile, 60? To on jest już nieżywy
– Pewnie, że jest nieżyw.
– Jak jest nie żywy, to idź pan w pierony
– Jezu! A co z kurczakiem mam zrobić
– Wywal go pan do kosza i tyle
– Dobrze, wyrzucę, jeśli pan tak uważa – klient zrobił, co lekarz kazał, ale nie kwapił się do wyjścia.
– Czego pan tu jeszcze stoi
– Płacić trzeba!
– Niech pan da spokój z tym płaceniem, to jest drobiazg dla mnie.
– Może i drobiazg, ale zapłacić trzeba!
– No dobrze, niech pan da dwie dychy.
– Ja? za co? – człowiekowi szczęka opadał.
– Za wizytę
– Niesamowite. To pan ma płacić – klient nie krył oburzenia – Czegoś tu nie rozumiem zamówił pan catering – kurczaka.
– No właśnie, zamówiłem, gdzie go pan ma, bo jeść mi się chce?
– W koszu, kazał mi go pan wyrzucić.
– O Boże taki zapracowany jestem. Co teraz mam robić?
– Zamówić drugiego, a przede wszystkim uważać na siebie, bo znowu się panu coś pokręci i następnym razem zje pan pacjenta, a w poczekalni czekają już dwa stare koty i dziewczynka z chomikiem.