Zaznacz stronę

– Szlag by trafił to osiedle i to miasto całe! – powiedział na schodach do sąsiada – emeryta. – Panie, kto tu rządzi? Jedziesz autem – niszczysz felgi, idziesz – łamiesz nogi na dziurawym trotuarze. Dzieci bawią się na śmietniku, a młodzież z nudów dewastuje otocznie.
– O widzę, że czara goryczy się przebrała – odparł sąsiad-emeryt – Ale może pan to wszystko zmienić. Z taką pasją powinien pan wystartować w wyborach na radnego.
– A żeby pan wiedział, że wystartuję, bo tutaj nic porządnie nie jest zrobione! – krzyknął stojąc już w otwartych drzwiach mieszkania.
– Jeśli masz taką ochotę zrobić coś do porządku, to przykręć wreszcie haczyki w łazience, doczekać się nie mogę – rzekła żona.
Nie zrobił tego, bo wkręcił się za namową sąsiada-emeryta do komitetu wyborczego i wystartował w wyborach obiecując mieszkańcom, że wyremontuje ulice i chodniki, dla dzieci postawi palce zabaw, w pobliskiej szkole odnowi boisko. Nabiegał się jak głupi z ulotkami przez całą kampanię. Wszyscy mu przytakiwali, a kiedy w wieczór wyborczy pewny sukcesu przeczytał wyniki, mina mu zrzedła, z podłym humorem wracał do domu, bo oddano na niego jeden głos.
– I co, mam gratulować? Głosowałem na pana – zawołał sąsiad-emeryt.
– Jeśli pan głosował, to widocznie ja oddałem głos nieważny. Nawet żona na mnie nie oddała głosu, bo nie przykręciłem haczyka na ręcznik.
– Przegrał pan wybory, bo jest pan niewiarygodny. Obiecuje pan coś, a na nic pieniędzy w kasie miasta nie ma.
Za cztery lata sąsiad-emeryt sam przyszedł do niego, żeby namówić do startu w wyborach.
– Komitet wyborczy bardzo sobie ceni pana zaangażowanie – rzekł sąsiad, ale nie dodał, że właściwie zależy im na frajerze, który będzie biegał z ulotkami.
Nie chciał się początkowo zgodzić, ale do rozmowy wtrąciła się żona:
– Lepiej byś te haczyki przekręcił, a nie brał się za utopijne mrzonki. Oni tylko głupiego potrzebują do biegania w kampanii.
Ten głos oddolnej krytyki przeważył. Zgodził się i za kilka dni przyniósł na posiedzenie komitetu wyborczego postulaty, które wszystkich wprawiły w osłupienie. Obiecywał budowę szerokich ulic z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami w formie estakad, dzieciom Disneyland, a młodzieży kompleks sportowy ze stadionem o standardzie olimpijskim, gdzie wyrośnie wielu mistrzów we wszelakich dyscyplinach.
Wszyscy stukali się w czoło, on jednak obstawał przy swoim i obietnic wyborczych nie zmienił. Wieczorem po wyborach już miał położyć się spać, kiedy naszedł go sąsiad-emeryt.
– Gratulacje panie radny! Wygrał pan w cuglach!
– Jak to się stało? Przecież obiecywałem bzdury!
– Właśnie dlatego pana wybrali, zachował się pan jak rasowy polityk, bo pieniędzy nie ma, a pan przynajmniej dał nam kilka dni złudzeń w czasie kampanii. Wszyscy na pana głosowali.
– Nie wszyscy, moja żona nie, bo nie przykręciłem haczyków na ręczniki.
– Ależ sąsiedzie, chętnie pomogę, przykręcę haczyk, to za cztery lata ona także zagłosuje.
Taka jest tajemnica demokracji. Najpierw należy ludzi otumanić, a potem znaleźć głupiego, który najważniejsze sprawy załatwi za ciebie, przede wszystkim zajmie się haczykami i sukces na długie lata zapewniony.