Zaznacz stronę

Szperam sobie po głębinach komputera i odnajduję na dysku teksty, o których już zapomniałem!

Grypa

Niby zawsze zdrowy, a tego roku złapało minie choróbsko! Głowa boli, gorączka i szum w uszach. Myślę sobie pójdę do lekarza. Wypytał, osłuchał i stwierdził:
– Kiepsko !
– Niech pan nie straszy- aż zapiszczałem
– Nie straszę, ma pan grypę, niby nic, a u nas limit na leczenie grypy wyczerpany! Najlepiej skieruję pana do szpitala. Ma pan tu kartkę na rentgen, niech pana prześwietlą i zadecydują.- powiedział i coś naskrobał wkładem do długopisu na wygniecionej kartce.
– Co tu jest napisane? – osłupiałem ze zdziwienia.
– Gdzie? To jest nie ważne – rzekł i przekreślił na krzyż cały tekst. To jest lista zakupów z wczoraj, tym niech się pan nie przejmuje!
– A to po drugiej stronie?
– To jest właściwe skierowanie i wstępna diagnoza.
– No i co tu jest napisane? – nie dawałem za wygraną.
– Coś pan taki ciekawy! Mnie obowiązuje tajemnica lekarska!
– Chyba nie wobec mnie – pacjenta!
– Fundusz zdrowia jest narodowy, to narodowi się będę tłumaczył, a nie panu! Trochę zaufania do służby zdrowia. W szpitalu pana potraktują odpowiednio, tam są też fachowcy.
I potraktowali!
– Co to mi pan daje? – spytał lekarz
– Jak to co? Skierowanie na zdjęcie!
– Panie to szpital, a nie atelier! U nas już kliszy nie ma od tygodnia.
– O Jezu! A ja taki chory!
– Tak? Wal pan śmiało co panu jest.
Opowiedziałem wszystko.
– No ma pan zwykłą grypę, ale my też już nie możemy tego leczyć. Nie wiem , co zrobić. Najlepiej położę pana na porodówkę. W tym roku jest niż demograficzny, spokojnie może sobie pan coś urodzić.
– Doktorze! Żartuje pan, a mnie się w głowie zawraca
– Tylko mi tu pan nie zemdlej, anestezjologa musieliśmy zwolnić.
– To jak robicie operacje?
– Panie, jak pacjent śpi, to co on tam wie! Jedna z salowych go dogląda i jak pacjentowi język sinieje, to mu trochę tlenu puści i cześć! Też mi filozofia. Na tych manometrach to się nawet palacz zna, do tego nie trzeba studiów kończyć. Ale do rzeczy! Idzie pan na porodówkę? Poleży pan trzy dni, weźmie pan dziecko i zdrowy wróci! Zdradzę panu, że na położniczym są jeszcze antybiotyki!
– Doktorze! Jak ja mam to dziecko urodzić!
– Ta gorączka panu bije! Kto panu każe rodzić! Dzisiaj urodziły się bliźnięta, to sobie pan jedno weźmie. Fajne takie, mówię panu! Żona się ucieszy!
– Aha! Na pewno! Przecież ona mnie zabije jak z cudzym dzieckiem wrócę do domu , niech pan coś innego wymyśli, ale tak poważnie – powiedziałem, bo myślałem, że sobie robi żarty.
– Chce poważnie chorować? Proszę bardzo! Zrobimy panu transplantację serca. Coś im się popieprzyło w NFZ i dali nam w tym roku trzy zabiegi. To bym panu mógł zrobić.
– Ja mam serce dobre!
– O! Znalazł się diagnostyk – amator! Jak to się zna! Przecież, że nie zrobię panu transplantacji! Ciachniemy tylko sznyt przez klatkę i pozszywamy. Nikt tego sprawdzać nie będzie, a jeszcze pan rentę dostanie.
– Ja nie chcę renty!
– Forsy nie chce! Taki pan bogaty, to idź się pan leczyć prywatnie, a mi tu pan głowy nie zawracaj! My tu naród leczymy. Nowocześnie i zgodnie z zasadami ekonomii. Podejdź pan do okna. Widzisz pan tych parkingowych, no tych w piżamach? Zarobią chłopaki za dnia, to na noc kupią sobie kroplówkę. Ci to się dopiero nacierpią, zimno, a oni pracują, im na zdrowiu zależy!
Byłem w szoku, gdzie ja trafiłem?! Czułem się fatalnie, więc spróbowałem z innej beczki, „Dam mu coś w łapę”- pomyślałem. Jak zobaczył te pieniądze, aż poczerwieniał.
– Proszę to schować i mnie nie obrażać łapówkami! Te drobne może pan dać oddziałowej, oczywiście, jeśli pana zatrzymamy u nas. Kobieta przyniesie panu wieczorem do łóżka gorącą szamotówkę, bo na noc ogrzewanie wyłączamy.
– I ludzie marzną?
– Personel jakieś ogrzewanko ma, a pacjenci w nocy mają spać, a nie wygrzewać się!
– Doktorze, błagam pana niech pan mi pomoże, chyba zaraz umrę!
– Wie pan, że to jest niegłupie! Umrze pan na grypę, to się ludzi postraszy, przylecą na szczepienia, będzie kasa. To co? Pójdzie pan sobie wolniutko na parter, a potem w lewo, chyba trafi pan na patologię. Załatwię panu trumnę w zaprzyjaźnionym zakładzie pogrzebowym, mają niedrogie i ładne. Mogę już dzwonić?!
– Proszę się nie fatygować! Poczułem się lepiej. Nie chcę umierać, idę sobie!
Lekarz pokręcił głową.
– Dziecko się nie podoba, nowego serca nie chce, nawet marudzi przy konaniu, gdy idę z pociechą i konkretną poradą. Oj pacjenci, pacjenci, trzeba do was cierpliwości. Gdyby nie ta etyka lekarska inaczej by się rozmawiało z wami. Niestety człowiek coś tam ślubował i teraz jest związany z takimi na dobre i na złe!