A oto fragment „Rolady”, temat na czasie:
Porzucony przez żonę, emerytowany milicjant, czy jak kto woli policmajster Wołacz wraz ze zbliżającą się wiosną poczuł wielką samotność i pustkę w domu. Potrzebował jakiegoś towarzystwa, nie wystarczała mu wszechobecność radia, czy telewizji. Dlatego pojechał któregoś dnia do schroniska dla zwierząt i nabył miłego pieska za pieniądze odpowiadające nazwie gatunkowej zwierzaka. Policmajster karmił pupilka smakołykami, żeby przyzwyczaić go do siebie. Jakiś czas trzymał go w mieszkaniu i jedynie dwa razy dziennie, na smyczy wyprowadzał za potrzebą, ale później zaczął pozwalać mu na więcej.
W tym samym mniej więcej czasie mieszkająca w Zabrzu córka Cili wybrała się z mężem do Niemiec. Mąż miał tam większość najbliższej rodziny. Ich mieszkanie zostało puste, kwiatki miała podlewać sąsiadka, a kłopot był jedynie z suką. Córka poprosiła Cilę, żeby na kilka tygodni zabrała ją do siebie i ta, chociaż z oporami, zgodziła się!
Nie minęło kilka dni, a suka dostała cieczki i Cila myślała, że zgłupieje od psich amorów pod drzwiami domu. Wyprowadzała zwierzaka bardzo ostrożnie i tylko przez laubę na podwórko. Pewnego razu, jakoś tak pod wieczór wyszła właśnie z podopieczną, a do towarzystwa zaprosiła jeszcze sąsiadkę, żeby się nie dłużyło w czasie spaceru.
Nagle zrobił się za ich plecami rejwach i na podwórku pojawił się najpierw nowy piesek Kołacza, a potem on sam w rozciągniętym dresie gwiżdżąc sobie pod nosem wyszedł przed dom.
– Panie Policmajster! – zwróciła uwagę Cila. – Pilnuj se pan swojego psa. Moja suka się cieko i jeszcze jom najduch obskoko!
– To nie jest żaden najduch! To jest mój towarzysz życiowy – sprostował.
– Towarzysz? O Boże, to wy partię reaktywujecie? – powiedział Poeta, który właśnie wyszedł na papieroska.