Lechia gra z Barceloną, może dlatego wklejam fragment opowiadania z cyklu „Nie tak dawno w TG”
Rozdział 42
Z piłką w tle
Towarzystwo bliskich znajomych, przyjaciół szkolnych siedziało w ogródku knajpki. Było to kolejne, nieformalne spotkanie klasowe bez konkretnego powodu jakiejś rocznicy, czy niestety coraz częściej stypy. Zwykle spotykali się raz w roku w okresie letnim przed wakacjami, albo tuż po i pewnie będą tak czynić, bo szkoła daje nie tylko wiedzę z dziedziny konkretnych przedmiotów, jak stwierdziła Anka i zaraz ciągnęła dalej swoje wywody:
– Szkoła także, a może przede wszystkim jest wielką lekcją życia, przyjaźni i a także uczuć wyższych.
– Dla ciebie zwłaszcza, bo mną wzgardziłaś, gdyż twój obecny mąż był wyższy ode mnie. Teraz dorabiasz mądre teorie, a wtedy liczyło się coś innego – powiedział Wojtek złośliwie, co przychodziło mu lekko, bo był po kolejnym już piwie.
– Przede wszystkim starszy i mądrzejszy – Anka nie była mu dłużna.
– Że starszy, to już nie moja wina, ani jego zasługa, ale z tą większą mądrością to przesadziłaś. Gdyby tak było, nigdy by się na ciebie nie obejrzał – Wojtek docinał dalej.
– Moglibyście już przestać? – Marysia włączyła się do ich wymiany zdań. – To się już robi nudne. Tyle lat minęło, a wy stale te samo. Przy każdej okazji skaczecie sobie do oczu, a tak właściwie to nie wiadomo dlaczego zerwaliście ze sobą.
– Wiadomo! – Anka podniosła głos. – On był zboczeńcem.
– Matko Święta – jęknęła Dorota i przeżegnała się.
– Co za bzdury opowiadasz! – zaperzył się Wojtek.
– Nie bzdury, ale czystą prawdę. Stale wyciągał mnie na mecze piłki nożnej, nawet byłam skłonna to dla niego robić, ale on niestety nie akceptował moich upodobań – tłumaczyła Anka swój pogląd.