Wczorajszy tekst skończyłem z trudnością. Namęczyłem się nad ostatnią zwrotką okropnie. Nie wiem, co spowodowało zastój na synapsach, bo sens pointy wyklarował się łatwo. Czasem tak bywa, że czynniki zewnętrzne rozpraszają myśli, a nieraz koncentracja i możliwości twórcze są ograniczane przez nieokreśloną niemoc. W takich przypadkach jest także korzyść, bo przynajmniej nie zaśmieca się literatury.
Piszę tekst do piosenki
Słów układa się szereg
W sylab tok wplatam dźwięki
Już do końca niewiele…
Aż tu jakiś zgrzyt nagły!
Ruszyć nie mogę dalej
Cały trud idzie w diabły
Podrę to i wywalę
Pisanie kaskadowe? Jeden utwór, okoliczności w jakich był pisany, daje asumpt do następnego… byle nie stać się monotematycznym i nudnym.