Zaznacz stronę

Fragment czegoś, co nadaje się na lekturę w listopadowy wieczór.


– Kiedyś dawno temu, napadło na Śląsk jakieś wojsko, husyci, czy jakoś tak. Kradli, palili, zbijali, nie pozostawiali niczego nietkniętego za sobą. Dotarli też do Radzionkowa. Tych ludzi, którzy nie zdążyli uciec pozabijali bez litości. Potem całą wieś okradli i na koniec spalili. Na skraju wsi cudem ocalała jedna chatka i ją chcieli spalić, ale najpierw weszli sprawdzić, co jest tam do zabrania. Nie liczyli na zbyt wiele, ale żądni zysku łakomili się na wszystko. Do środka wszedł młody kapitan i zobaczył, że siedzi w izbie starsza już kobieta o twarzy bardzo poważnej i szyje z czarnego sukna jakieś piękne szaty.
– Dla kogo to szyjesz kobieto? – zapytał wojak osłupiały jej spokojem i powagą.
– To są szaty żałobne dla matek płaczących po stracie synów swoich, to są szaty dla wdów, które oszalałe z nieszczęścia. W czerni chodzić będą do ostatka swych dni – odpowiedziała i jedna łza spłynęła jej z oka.
– Już nie masz dla kogo szyć, wiele już ludzi nie żyje i mężczyzn i kobiet, teraz wyłapiemy resztę wybijemy do nogi! – rzekł butnie kapitan.
– Nie zabijaj ich kapitanie, w zamian uszyję dla ciebie ubiór w którym będziesz nieśmiertelny – prosiła.
Zabrzmiało interesująco, każdy chciałby takie odzienie, ale on się jeszcze wahał.
– Mam zbroję, ona mnie chroni.
– Ona jedynie cię chroni, w tej co ja uszyję będziesz nieśmiertelny.