Wielkanoc przysypana śniegiem. Piszę wieczorem takie bzdurne wierszydło, żeby sobie dodać otuchy.
Wstałem dzisiaj wczesnym rankiem,
A za oknem… biało całkiem!
Miała wiosna być, a zima
Cały czas się świata ima…
Anomalia ta się zdarza,
Bo świat już się nam postarzał,
Wiosna przyszła, tak jak miała,
Lecz też stara, posiwiała.
Idąc myślą dalej zatem,
Strach pomyśleć, co jest z latem,
Pewnie plonu nie da, stare –
Wieków bruzdą przeorane.
Jesień, która żółknie zwykle,
Pewnie całkiem się posypie!
Zimy wcale już nie będzie,
Schorowana jest na rencie…
Coś należałoby mocniej zaakcentować w ostatniej zwrotce… Zrobię jutro wysiłek, a może o poranku świat się zmieni na mniej biały i temat stanie się nieaktualny?