Zacząłem pisać i dobrze mi szło… nie twierdzę, że to, co pisałem jest dobre, ale nieźle się układały słowa. A tu naraz trach! Zablokowało mnie i nie potrafię napisać porządnego zakończenia. Zdarza się, trudno. Może jutro pozbieram myśli? O poranku lepiej się widzi, nawet w ciemności, to zapewne i koniec wiersza zobaczę.
Zawsze przeciwstawne dwa tajemne bóstwa
Zaplątane w sidłach, które tworzą słowa…
Raz głupie raz mądre, tkwiące w ludzkich ustach,
Lecz tak bardzo bliskie – milczenie i mowa…
Kropla kruszy skalę częstością padania
Po wiekach, po latach obróci ją wniwecz,
Mowa swoja mocą już po kilku zdaniach
Rozbić może życie w szczątki nieszczęśliwe…
Scala w jedną bryłę oceany, rzeki
W lodowaty areszt – mróz zimy małżonek,
Lecz milczenie łatwiej bez drgnięcia powieki
Na kamienny bezruch skazuje za moment…
Gwiżdżę na wszystko! idę spać, bo jutro muszę wstawać wcześnie