Skończyłem dzisiaj 120-ty tekst. Wiem, że ilość nie musi się równać jakości, ale z mnogości zawsze lepszy kawałek można wyszukać. Fragmenty tego wiersza już publikowałem na tym blogu, ale nie było chęci, koncepcji i czasu, żeby postawić ostatnią kropkę.
Wola walki
Siedzi coś we mnie w piersiowej klatce
W pobliżu serca, między płucami,
Chęć do zrobienia nie licząc następstw,
Które przez lata potrafią łzawić.
Coś do mnie przyszło z pierwszym ziewnięciem
Na świat otwarty z oddechu pełnią,
Przemijające jak krótkie spięcie,
Po którym światła na długo więdną…
Czy zmora jakaś, lub inny demon?
Diabli być może wiedzą najlepiej,
Najpierw dotyka mnie dziwna niemoc,
Potem bezładnie coś ciałem trzepie
Może szczególna chęć zaistnienia
Albo odwieczna walka o stołek?
W takim przypadku skrupułów nie mam,
Nie dam się szmacić, zwyciężać wolę.